Pierwszy miętus

Długo się zastanawiałem czy opisać tą wyprawę. W tytule piszę że pierwszy miętus ale niestety to nie mój. Rybkę złowił mój syn Adam a ja ją tylko sfotografowałem. A wszystko odbyło się jak zwykle. Pogoda od dłuższego czasu jest bardzo dobra na miętusa a nas za długo nie trzeba namawiać.
Chociaż z tym czasem jest różnie, ale co piątek lub sobotę a czasem w oba dni staramy się odwiedzać łowiska.
W ten piątek pogoda dopisała na łowisku byliśmy tuż po zmroku. Tym razem naszym łowiskiem była dolna część rzeki Tanwi bo w Ulanowie.
Była godzina gdzieś  16/45 jak dotarliśmy na miejsce. Na szczęście nikogo na rybkach nie było to dobrze bo jest wolne łowisko chociaż pomyślałem nie ma nikogo chyba z baniami ryb jest krucho. No cóż sprawdzimy ja zarzuciłem na filecika a drugą wędkę na rosówkę. Adam jak zwykle po swojemu szuka miejsca dla niego dogodnego  powiem szczerze że ma chłopak wyczucie.
Zarzucił obie na fileciki tym razem z płoci nie powiem że złowionej w tam łowisku to znaczy w Tanwi. Bo kto tej porze złowi żywca ,na przykład uklejkę. Chyba tylko ten co wymyślił przepis że żywiec  ma być z tego łowiska gdzie w danej chwili łowimy.
Jak w wcześniej piszę pogoda jest ok zimno jak cholera chociaż nie ma minus ale wilgoć przechodzi przez najlepsze ciuchy. Dobrze bo nie pada ale od rzeki wilgoć przenka bardzo. Po pół godzinie nic ani branka gdzieś koło 18-stej u Adama jest branie i pierwsza rybka.
Można powiedzieć ładny miętus około 40 cm.
Zrobiłem zdjęcia bardziej dla Kolegów niż dla siebie by pokazać że coś brało. No i dobrze bo tego wieczoru  posiedzieliśmy jeszcze kilka godzin i nic.
A zapowiadało się tak pięknie. Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na wolny piątkowy wieczór. By znowu zmarznąć, tylko może tym razem rozgrzeje mnie adrenalina a nie ognisko.

 

Wędkarska wyprawa nad San po Miętusy.

Cały tydzień czekałem od ostatniego piątku by wieczorem po pracy jeszcze raz,a może już ostatni tej wiosny sprubować przechytrzyć miętusa. Mieliśmy obawy co do brań bo pogoda jest już wiosenna a wiadomo, że miętusy ciepła nie lubią.
Postanowiłem pojechać w pewne miejsce gdzie wiadomo że jest ryba.Jeden warunek tylko aby żerowała.Uzbrojeni  w cztery wędki i odpowiednie przynęty jeszcze o zmroku bo po zmianie czasu około 19/00 z synem Adamem inicjatorem naszych wypraw byliśmy na miejscu.
Na naszej główce bo chodzi tu o łowisko na rzece San zaszły zmiany po ostatnim przyborze wody. Nie było krzaków na obrzeżu i zrobiło się pusto i łyso i jakby czyściej. Woda posprzątała teren.Woda trochę jakby przybiurkowa i mętnawa a to dobrze mamy chociaż jeden atut by jednak zarzucić wędki.
Rozłożyliśmy sprzet i zarzucili. Ja z lewej strony pod prąd na fileciki a Adam z prądem na filet i rosówę. Przez chwilę była cisza ale po 20 -stu minutach moja wędka zadzwoniła a szczytówka ugina się delekitanie. Widzę to bez użycia latarki bo jeszcze mimo zmroku trochę widać. Poczekałem  chwilę i bez przekonania zaciąłem no i pusto brak rybki.
Bez zmiany przynęty zarzuciłem z powrotem w to smo miejsce tak mi się wydawało.No i czekamy dalej .
Pogoda tego wieczoru była nie mietusowa czyli było prawie bez wiatru, niebo wygwiażdżone no i słychać świergot ptaków pobudzonych wiosną i jakby im było szkoda odchodzącego dnia.
Ogniska jak zwykle nie zapaliłem bo nie planowaliśmy dłuższego pobytu i kolacji nad wodą. Stwierdziłem że można będzie wytrzymać, temperatura w plusie i bylismy ciepło ubrani.
Siedząc obserwowałem niebo i nasłuchiwałem odgłosów przyrody. Z na drugiej stronie Sanu słychac uderzenie o wodę i chlupot, to chyba bobry.
Od czasu do czasu spoglądam na wędki, mimo dzwonków założyłem jeszcze sygnalizatory brań na sznureczkach bo mietus potrafi wziąć przynętę i stać w miejscu.
Przekonałem się o tym nie raz zwijając wędkę po dłuższm czasie, a tu niespodzianka mimo żadnych sygnalizacji o braniu zacięta ryba.Tylko tę rybę trudno później odhaczyć bo pożre przynętę wraz z haczykiem.
Po mniej wiecej godzinie obserwacji nieba i przyrody na jednej z wędek coś się zaczyna dziać. Jest branie. Zacinam i jest pierwszy miętus taki pod 40 cm.
Zmiana przynęty tym razem na ogonek i zarzut.
Znowu czekanie  jak wzioł jeden to znaczy że zaczynają żerować.Po kilkunastu minutach następne branie i to na tę samą wędkę
tylko że tym razem większy opór.
Jest rybka większa taka pod 45 cm.                                                                                             Adam na swoim stanowisku się niecierpliwi bo wiadomo ja dwie ryby a jemu ledwo coś tam szarpnęło.
Podczas tego wypadu były  trzy brania  w tym dwa wykorzystane.
I tak się  tego wieczoru nasza przygoda z mietusmi zakończyła. O 21/30 zaczlismy się zwijac i wrócilismy do domu z przekonaniem że był to udany wypad i może jeszcze tej wiosny zdążymy wybrać się na miętusa,
Ale to już zależy od wielu czynników a najważniejsza jest pogoda, ale taka na mietusy, Chociaż i tu można by dyskutować,Podczas tej wyprawy pogoda była nie miętusowa a jednak ryby brały.
Pozdrawiam i załączam zdjęcia.

  

Koniec sezonu na miętusa

W tej jesieni wyprawy miętusowe zaczęliśmy późno bo było ciepło. A co za tym idzie sezon trwał też krótko.
Mimo to byliśmy z synem kilka razy na rybach. Wyniki też były różne przestałem się chwalić. Po ostatnich wpisach gdzie zostałem wyzwany od mięsiarzy i gumofilców odechciewa się pisania oraz dzielenia się przygodą i refleksją z wypraw wędkarskich. Mimo to tak ogólnie i bez szczegółów dzielę się z wami tym co najpiękniejsze czyli Przyroda i Człowiek lub odwrotnie. Gdzie My jesteśmy czy na końcu czy na początku trudno jednoznacznie powiedzieć.
Jak wcześniej pisałem byliśmy kilka razy na rybach i próbowaliśmy łowić na łowiskach sprawdzonych czyli pewnych i odkrywaliśmy nowe miejsca a na nich było różnie.
Wiem Koledzy z doświadczenia że łowienie tych ryb to jest to przygoda dla wytrwałych i liczących się z niewygodą z zimnem i ciemnościami.
Ale przy palącym się ognisku i herbacie w termosie można dosyć długo posiedzieć.
Mimo tak złej pory: ciemność ,zimno , mokro ,wietrznie . Można usłyszeć jak przyroda żyje .Wystarczy dobrze się wsłuchać, jest to nagroda dla tych wytrwałych. A gdy zadzwoni sygnalizator na wędce i wyciągniemy pięknego marmurka, to adrenalina nas tak rozgrzewa że zapominamy o zimnie i niewygodzie. Ryb tej jesieni nie nałowiłem ale świeże powietrze oderwanie się od telewizora i komputera to też plus. Do tych kilku słów dołączę kilka zdjęć z wypraw. Pozdrawiam serdecznie

   

 

Marcowe miętusy

Wreszcie marzec więc pora na miętusa.
W ubiegły piątek pogoda była że psa z budy nie wygonisz. Więc niema na co czekać jedziemy na miętusa.
Oczywiście ubraliśmy się odpowiednio do pory i wzięliśmy parasol bo padało.
Uzgodniliśmy, że jedziemy w pewne miejsce gdzie ryba jest na pewno, tylko czy będzie brała to już inna strona medalu.
Wyjechaliśmy późno więc nie połowimy długo ale warto spróbować. Nad wodą byliśmy gdy było już ciemno na szczęście więcej takich jak my nad wodą nie było więc miejsce nasze było wolne. W lecie w tym miejscu można połowić w tygodni bo w dni wolne od pracy zawsze miejścówka jest zajęta.
Rozłożyliśmy sprzęt ja dwie wędki i Syn dwie. Przynętę filecik z rybki. Metoda grunt. Ja zarzuciłem obie wędki pod prąd a Syn jedną z prądem rzeki a drugą pod prąd.
No i czekamy około godz 19/30 Adam ma branie na wędkę zarzuconą z prądem . Zacina i jest piękny miętus prawie 40 cm . Zrobiłem mu fotkę i wypuściłem. Był pierwszy to niech jeszcze rośnie. Za chwilę jest branie i umnie niestety ale maluch miał jakieś 27 cm więc poszedł też do wody.
Nie rozpalałem ogniska bo przyjechaliśmy jakby na zwiad,więc było trochę zimno i mokro. Dzięki braniom ryb podnosiła się nam adrenalina to robiło się cieplej.
Podczas tej wyprawy posiedzieliśmy tak jak planowałem do 21 i wróciliśmy do domu. W przyszłym tygodniu przyjedziemy na dłużej to spróbujemy złowić coś większego oczywiście jak będą brania.Dołączam zdjęcie miętusa.Pozdrawiam

Jesienne miętusy cz. 2

Jesienne miętusy cz. 2

Obiecałem ostatnio, że opiszę następną wyprawę na jesienne miętusy,więc to czynię. W poprzednim opisie napisałem prawdę, bo sięgnąłem po przez siebie wyhodowane żywce. Oj dostało mi się. I koledzy mieli rację przepisy są po to by je przestrzegać. Tym razem pojechałem specjalnie wcześniej i złowiłem kilka oklei na łowisku, czyli w Sanie.

Opisując tą wyprawę zastanawiam się czy aby tym razem bym był też w porządku, bo syn mnie namówił na wędkowanie nad Tanwią. Chociaż chyba było by zgodnie z przepisami, bo te rzeki są połączone – Tanew jest dopływem Sanu. Za namową syna podjechałem nad Tanew, a tam światełek jak bym widział świetliki w lecie. Z jednej strony i drugiej naliczyłem ze sześć i to w tych najbardziej atrakcyjnych miejscach. Byłem totalnie zaskoczony, bo pogoda jak w lecie pomyślałem, że kto by się wybrał na miętusa w taką pogodę. A tu szok i myśl nie jesteśmy sami szaleńcy. Podszedłem bliżej, koledzy rzucają na żywca z gruntu. Zapytałem na co i zobaczyłem. Zagadałem chwilę i wycofałem się. Pojechałem na swoje łowisko, a było to już około 17- stej. Na szczęście na łowisku nie było nikogo chociaż tliło się ognisko czyli znak, że ktoś wędkował w dzień. Nawet mnie to ucieszyło, bo mieliśmy gotowy ogień tylko dołożyć do niego.

Rozłożyliśmy sprzęt i jak zwykle łowimy metodą gruntową tym razem na fileta.
Pogoda jak wcześniej pisałem piękna, to znaczy piękna na spacer, bo ciepło jak na tę porę roku i spokojnie niebo wygwieżdżone, a księżyc prawie w pełni. Chyba nic z tego pomyślałem i dorzucam drew do ognia.

Przez prawie trzy godziny nic się nie działo. Przerzucaliśmy wędki na prawo, na lewo z nurtem pod nurt. I nic. Wędki stoją jak zaczarowane. Około 20.30 Adam wyjął bez większych trudności i wyraźnych oznak o braniu pierwszego miętusa 37 cm. No nareszcie może coś się ruszy. Moje wędki dalej stoją bez ruchu coś tam drgnie, ale to chyba nurt. Trzeba sprawdzić te wędki pomyślałem i zacząłem zwijać. Nagle czuję opór i to jaki przyciągam zdobycz bliżej w świetle latarki, nie mogłem rozpoznać bo ryba robiła młynki. Podebrałem ją podbierakiem i dopiero na brzegu zobaczyłem ją w pełnej krasie. Był to miętus na oko oceniłem 50 cm po zmierzeniu 48cm. Piękny okaz jak na mój nie długi staż połowów tej ryby.

Dorzuciłem do ognia by podgrzać co nieco, bo rybki zaczęły brać to się trochę posiedzi, a nad wodą jeść się chce. Po kolacji w niedługim czasie syn złowił jeszcze dwa miętusy w tym jeden krótki.
Od czasu złowienia ostatniej ryby, posiedzieliśmy jeszcze z godzinę i zdecydowałem, że się zwijamy, bo ryby przestały brać a i zaczęło robić się późno. Do domu wróciliśmy zadowoleni no i z rybami oraz zdjęciami z wyprawy.

 

Jesienne miętusy

Jesienny miętus

W tym roku jesień jest nie typowa, długo było ciepło, a później mroźno. Nie ma szarug jesiennych i brzydkiej pogody takiej jak lubią jesienne miętusy.

To też nie sprzyjało wyprawom na miętusa. Akurat tydzień temu planowałem wyjazd na miętusa, było mroźnie, więc może woda się schłodziła i będą brania. Ale los człowieka jest taki jaki jest, nagle dostałem silnej gorączki no i trzeba było się kurować i cieszyć się widokiem płomieni ognia z kominka.
Ostatni piątek przed Świętem Zmarłych postanowiłem pojechać chociaż było w marę ciepło co tej rybie nie pomaga w żerowaniu.

Po pracy pojechaliśmy na nasza „Formozę”- domek na wsi. Tam też trzymamy sprzęt i auto na wyprawy wędkarskie. Mamy też staw, w którym mamy karasie i inne rybki przydatne na żywca i fileta.
Po złowieniu kilku rybek i zapakowaniu sprzętu, pojechaliśmy nad łowisko gdzieś po 17-stej, gdzie już zmrok się robił, więc szybko rozkładaliśmy sprzęt. Ja postanowiłem łowić na żywca, ustawiłem dwie wędki jedną zarzuciłem pod prąd z lewej strony, a drugą z prądem z prawej. Adam zarzucił na fileta i drugą na rosówkę. Na początku nic się nie działo wokół cisza ani jednego wędkarza. Słychać tylko jak bobry obrabiają wierzby. Dla zabicia czasu rozpaliłem ognisko i czekamy na brania. Gdzieś po 20-stej Adam melduje że ma rybkę, jest pierwszy miętus 39 cm, nie duży, nie mały, taki sobie. Po jakimś czasie sprawdzam moją wędkę tę pod prąd rzuconą no i jest mietusik taki 25-27 cm nie mierzyłem, bo wypuściłem, ale wziął na fileta.

Ponieważ było trochę adrenaliny więc postanowiłem podgrzać kiełbasę.
Było to pierwsze ognisko, ryby oraz smaczne kiełbaski, ale niestety pogoda nie sprzyjała braniom. Po zjedzeniu kolacji posiedzieliśmy jeszcze trochę bo do 22.00 i postanowiliśmy wracać. Myślę, że uda nam się tej jesieni jeszcze coś złowić większego. Pozdrawiam i być może opiszę następną wyprawę.

 

Miętus – łowienie w marcu

Czekałem na pierwszy marca z niecierpliwością. Pogoda w tym roku nieco inna niż rok temu, no cóż każda pora jest dobra gdy są chęci i chce się wyjść z domu aby poszukać dorszowatego. Miętus – łowienie w marcu
Zbierałem się do opisu tych weekendowych wypadów na miętusa i trochę jakoś nie bardzo mi to szło.
Dzisiaj jednak postanowiłem opisać co nieco co czynię. Zawsze chciałem sprawdzić czy w rzece Tanew w Ulanowie są miętusy. Postanowiłem przekonać się w tym sezonie. Wyjechaliśmy na t/z rekonesans do Ośrodka Szkoleniowo -Wypoczynkowego Tanew hotel ,,Galicja”.

Na przeciwko Hotelu jest zapora na rzece Tanew ale od lat nie używana. Przed zaporą w stronę ujścia jest próg za którym woda spada z impetem i nabiera szybkości.
Właśnie tam rzucając przynętę w oddali od zawirowań w spokojny nurt spodziewam się miętusa.
Z tym przekonaniem wróciłem do domu. W czwartek na cotygodniowym dyżurze w Kole moja przygoda z miętusem na Tanwi się skończyła.

Kolega Jarek Skarbnik świeżo po powrocie z Okręgu oznajmił że rejestry na wody Okręgu Zamość są nieważne bo niema porozumienia między Okręgami o wzajemnym wędkowaniu.
Chyba że w najbielszym czasie nasze dzielne Zarządy Okręgów się dogadają.
No cóż może nie jestem jeszcze doświadczonym wędkarzem w dziedzinie połowu miętusa ale mam klika zastępczych miejsc i tam postanowiliśmy pojechać w najbliższym czasie.

Wybraliśmy pewne miejsce gdzie jesienią miętusy brały i są na pewno bo niektórym darowaliśmy życie.
Przez Mistrzostwa w skokach narciarskich nasze wypady są opóźnione no ale w końcu dotarliśmy nad naszą ulubioną rzeczkę. Adam postanowił sprawdzić w dole za spiętrzeniem bo twierdził że miętusy z tych kamieni tworzących próg muszą wychodzić na żer. Ja zarzuciłem w górę z drugiej strony też z tą samą nadzieją. Po godzinie zasiadki Adam stwierdził że w dole rzeki jest zbyt niski stan wody i zmienia miejsce na stare wypróbowane. U mnie w tej godzinie był dwa brania ale puste zacięcia. Musiał się bawić jakiś podrostek. W końcu i ja postanowiłem zmienić miejsce. Zwinąłem sprzęt do auta i przejechałem w miejsce bliżej Adama.

Od nowa wyjmowanie sprzętu i zejście nad wodę. Doszedłem do rzeki a tu miła wiadomość jest dorszowaty pierwszy dzisiaj. Zrobiłem mu zdjęcie telefonem i właśnie jego widok dołączyłem do relacji z wypadu. Posiedzieliśmy jeszcze dwie godziny, ponieważ nie było żadnych brań a zimno zaczęło nas przenikać wróciliśmy do domu z nadzieją na lepsze brania w następny weekend.Pozdrawiam.

Miętusy z rzecznej główki

Miętusy z rzecznej główki
W tym tygodniu nie mogliśmy pojechać na ryby w piątek. Dlatego gdy nadarzyła się okazja i warunki pojechaliśmy w niedzielę przed świętem 11 Listopada. Na łowisko wybrałem moją ulubioną główkę na Sanie.
Dotarliśmy na łowisko około 16/30 robiło się już ciemno gdy weszliśmy na główkę ze sprzętem. Na sąsiedniej główce ktoś palił ognisko i było słychać głosy. Więc nie jesteśmy sami. I bardzo dobrze zawsze to przyjemniej gdy się wie że ktoś jest jeszcze oprócz nas.
Szybko zarzuciliśmy wędki ja po lewej pod prąd Adam na końcu główki z prądem. Przynętą są filety z krasi.
Zacząłem się krzątać i rozpalać ognisko spoglądając na wędki.Drewno zawsze biorę z sobą bo gdy jest ciemno i mokro trudno o drewno no i szkoda czasu na poszukiwania. Pięknie widać na tle mroku świetliki na końcówkach wędek.
Przez moment widziałem ruch na mojej wędce ale to zignorowałem. Jadąc na rybki myślałem że dziś nie jest pogoda na miętusa temperatura jak na tę porę 7-8 *C. Na miejscu się okazało że woda trochę mętna i idzie w dół.
Wychodzę z założenia że każde doświadczenie jest potrzebne i nie ważne czy będzie ryba brała 100% czy nie.
Ważna przyroda i przygoda. Ogień już się pali siadłem wygodnie w fotelu jabłuszko na deser i można łowić. Widzę że rzeczywiście moja wędka drży. Podszedłem do wędki i czekam jak pociągnie to i ja nie będę dłużny i też pociągnę.
Jest ruch znowu bierze, zacinam i jest piękny miętus. Zmierzyłem ma 44cm piękna sztuka. Zarzucam wędkę z powrotom do wody i czekam. Syn trochę zdenerwowany się rusza przy swoich wędkach bo ja już coś mam a jemu nic nie bierze.
Po 15 -20 minutach ma i Adam rybę wprawdzie to rybka nie ryba ale wymiar ma miętus 32 cm.
No pięknie jak tak będą brały to dzisiaj napełnię pudełko po drewnie rybami. Godzina 19/30 dalej nic trzeba coś przekąsić i czekać dalej.
Postanawiamy że do 21/00 jak nie będzie brało to jedziemy do domu. Przez ten pozostały czas zmienialiśmy przynęty miejsca i nic. Widocznie taki mieliśmy limit, a tak miało być pięknie . No i było zdążyłem do domu na ,,Czas Honoru” wypiłem piwko i poszedłem spać z myślą o następnej wyprawie.
Pozdrawiam i dołączam zdjęcia.

  

Pierwszy miętus tej jesieni

W ubiegły piątek była piękna jesienna pogoda, ale wieczór zapowiadał się mroźny. Postanowiliśmy z Synem że pojedziemy połowić na naszej miętusiej rzeczce. A że z naszej bazy wypadowej – mowa tu o naszym domku na wsi jest nie daleko. Tak około 19 ale jeszcze przed zmrokiem byliśmy na łowisku. Po rozłożeniu sprzętu zarzuciliśmy na cztery wędki, dwie na fileciki i dwie na robaki czerwone. Ja od razu zabrałem się do rozpalania ogniska bo zaczęło robić się zimno a poza tym zaplanowałem kolację w plenerze czyli tradycyjną kiełbasę z patyka. Gdy rozpaliłem ogień zrobiło się już ciemno, ale przy ognisku ciepło i widno można zapomnieć po co się przyjechało. Po jakimś czasie zmieniamy przynęty i podrzucamy wydawało by się w jeszcze bardziej atrakcyjniejsze miejsce. No i nic, czas płynie pięknie niebo wygwieżdżone. Jest co ras mroźniej, widzę to po szronie na wędkach. Brań niema dalej. Robię się głodny zaczynam przygotowywać kiełbaski . Adam czuwa i obserwuje wędki-na razie nic nie bierze.
Gdy ja już zaczynam kolację Syn mówi że ma branie na fileta. Jest godzina gdzieś około 20/30. Zacina no i jest pierwszy marmurek tej jesieni tak go nazwałem i tak zostało. Rybka ponad wymiar o pięknych kolorach zrobiłem zdjęcie na pamiątkę. Jest nareszcie oznaka że już miętus żeruje no i że nasza wyprawa to nie tyko przyjemność zjedzenia kolacji przy ognisku,
ale coś więcej. Przez godzinę zmienialiśmy przynęty i miejsca ale nie było brań. O godzinie 21/30 zaczynam zwijać sprzęt jest mrozik bo wędki tak się skleiły że trudno je złożyć. Adam się ociąga, gdy ja jestem już gotowy do odejścia do auta on ciągle czeka na branie. Wreszcie po moim ponagleniu zaczyna zwijać. No i jest nawet nie widział brania miętus około 40 cm. Podczas holu i wyjmowania z wody spiął się i wpadł do wody. Żartowaliśmy że następnym razem przyjedziemy po pewną rybę. W aucie sprawdzam temperaturę jest -3 *C. Tak skończyła się nasza wyprawa po jesienne marmurki. Pozdrawiam serdecznie .

 

Zębaty miętus

Podzielę się z Kolegami przygodą z pierwszej jesiennej wyprawy na miętusa. Wolne dni od pracy zazwyczaj spędzam z rodziną w domku na wsi i w ten piątek tak samo pojechałem. Podczas podróży Syn już nęcił że noce i dni są zimne i żeby wybrać się na miętusa. Ja byłem trochę oporny ale w końcu dałem się przekonać. Niech będzie posiedzimy 2-3 godziny i wracamy. Zapakowaliśmy sprzęt , przynęty i jazda na miętusią rzeczkę. Pojechaliśmy przed zmrokiem aby obejrzeć w naturalnym świetle łowisko. Rzeczka mało się zmieniła trochę mało wody ale są na niej dołki głębsze gdzie można się spodziewać brań. Wybraliśmy miejsca i przynęty do wody. Ja łowiłem na dwie wędki na jednej rosówka na drugiej filet. Adam podobnie. Po godzinie oczekiwań coś tam mi na wędce z rosówką szarpało podejrzewam że mały okonek się bawił. I nic więcej. Za jakiś czas w moją stronę podąża Adam i niesie coś na wędce. Gdy podszedł zobaczyłem piękny szczupak wziął mu na filecika a Syn prosi o dłuższe szczypce aby go odczepić z haka. Tego wieczoru posiedzieliśmy tak jak obiecałem prawie do 22-giej no i trzeba było wracać. Wracaliśmy z pewnym doświadczeniem że jeszcze nie ten czas na tą rybę. Ale w wędkarstwie jak w życiu do sklepu idziesz kupić jedno a wychodzisz zupełnie z czym innym.Tak i tu pojechaliśmy na miętusa a złowiliśmy szczupaka. Pozdrawiam kolegów serdecznie.