Jesienne miętusy cz. 2

Jesienne miętusy cz. 2

Obiecałem ostatnio, że opiszę następną wyprawę na jesienne miętusy,więc to czynię. W poprzednim opisie napisałem prawdę, bo sięgnąłem po przez siebie wyhodowane żywce. Oj dostało mi się. I koledzy mieli rację przepisy są po to by je przestrzegać. Tym razem pojechałem specjalnie wcześniej i złowiłem kilka oklei na łowisku, czyli w Sanie.

Opisując tą wyprawę zastanawiam się czy aby tym razem bym był też w porządku, bo syn mnie namówił na wędkowanie nad Tanwią. Chociaż chyba było by zgodnie z przepisami, bo te rzeki są połączone – Tanew jest dopływem Sanu. Za namową syna podjechałem nad Tanew, a tam światełek jak bym widział świetliki w lecie. Z jednej strony i drugiej naliczyłem ze sześć i to w tych najbardziej atrakcyjnych miejscach. Byłem totalnie zaskoczony, bo pogoda jak w lecie pomyślałem, że kto by się wybrał na miętusa w taką pogodę. A tu szok i myśl nie jesteśmy sami szaleńcy. Podszedłem bliżej, koledzy rzucają na żywca z gruntu. Zapytałem na co i zobaczyłem. Zagadałem chwilę i wycofałem się. Pojechałem na swoje łowisko, a było to już około 17- stej. Na szczęście na łowisku nie było nikogo chociaż tliło się ognisko czyli znak, że ktoś wędkował w dzień. Nawet mnie to ucieszyło, bo mieliśmy gotowy ogień tylko dołożyć do niego.

Rozłożyliśmy sprzęt i jak zwykle łowimy metodą gruntową tym razem na fileta.
Pogoda jak wcześniej pisałem piękna, to znaczy piękna na spacer, bo ciepło jak na tę porę roku i spokojnie niebo wygwieżdżone, a księżyc prawie w pełni. Chyba nic z tego pomyślałem i dorzucam drew do ognia.

Przez prawie trzy godziny nic się nie działo. Przerzucaliśmy wędki na prawo, na lewo z nurtem pod nurt. I nic. Wędki stoją jak zaczarowane. Około 20.30 Adam wyjął bez większych trudności i wyraźnych oznak o braniu pierwszego miętusa 37 cm. No nareszcie może coś się ruszy. Moje wędki dalej stoją bez ruchu coś tam drgnie, ale to chyba nurt. Trzeba sprawdzić te wędki pomyślałem i zacząłem zwijać. Nagle czuję opór i to jaki przyciągam zdobycz bliżej w świetle latarki, nie mogłem rozpoznać bo ryba robiła młynki. Podebrałem ją podbierakiem i dopiero na brzegu zobaczyłem ją w pełnej krasie. Był to miętus na oko oceniłem 50 cm po zmierzeniu 48cm. Piękny okaz jak na mój nie długi staż połowów tej ryby.

Dorzuciłem do ognia by podgrzać co nieco, bo rybki zaczęły brać to się trochę posiedzi, a nad wodą jeść się chce. Po kolacji w niedługim czasie syn złowił jeszcze dwa miętusy w tym jeden krótki.
Od czasu złowienia ostatniej ryby, posiedzieliśmy jeszcze z godzinę i zdecydowałem, że się zwijamy, bo ryby przestały brać a i zaczęło robić się późno. Do domu wróciliśmy zadowoleni no i z rybami oraz zdjęciami z wyprawy.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *