Gilówka jakiej nie znałem

Gilówka to rzeka mojego dzieciństwa. Rzeka ta swoje początki bierze w gminie Jarocin powiat Nisko, w lasach za miejscowością Maziarna a kończy bieg około 2 km od miejscowości Studzieniec wpadając do rzeki Bukowa.

Jest to rzeka a bardziej strumień w którym kiedyś było mnóstwo ryb różnego gatunku. Ryby te wchodziły na tarło migrowały do jeszcze mniejszych strumyków by tam się wytrzeć a potem wracały lekko zdziesiątkowane przez tubylców do rzeki Bukowa a następnie do rzeki San. Z dzieciństwa pamiętam jak w gminie Jarocin przez którą ta rzeka przepływa dokonano melioracji. Rzeki i strumienie zostały wyregulowane -wyprostowane i poprzecinane zaporami które służyły do nawadniania łąk i pól przez które ona płynęły. Łąki i pola zostały osuszone przez wykonaną drenację.

W ten sposób wyregulowano wszystkie nawet najmniejsze rowki i woda prościutko popłynęła do morza z wodą odpłynęły ryby i to co w wodzie pływa. Po starej rzece zostały na łąkach dołki tzw starorzecze w których łowiliśmy jakiś czas karasie i szczupaki. Ale z biegiem lat dołki zarosły i ryby się skończyły.Natomiast wybudowane zapory spiętrzające wodę świetnie się sprawdziły bo rzeka w dół od nich w lecie służyła jako kąpielisko i miejsce wypoczynku.

Dzieciństwo się skończyło i jako dorosły człowiek i wędkarz patrzę na te sprawy inaczej i widzę że ktoś popełnił błąd nie dając tej rzece jak i tysiącom w Polsce meandrować, przerabiając ją na zwykły rów ściekowy.

Z drugiej strony w dzisiejszych czasach pozostawiona sama sobie-Natura 2000 i przeryta przez bobry które robią sobie co chcą. Wpadamy ze skrajności w skrajność. A piszę o tym bo byłem niedaleko ujścia tej rzeki z kuzynem leśnikiem który pokazał mi dojazd i miejsce nad rzeką godne uwagi. Następnym razem pojechaliśmy z synem i z wędkami przeszliśmy dosyć długi odcinek w lasach pod Studzieńcem. Zobaczyliśmy coś pięknego czego w dzieciństwie nie widziałem. Rzeka w tym miejscu wróciła do natury, pięknie meandruje i są warunki aby w niej były ryby. Wpada do rzeki Bukowa która jest zarybiana pstrągiem i lipieniem, ale w Gilówce próbowałem łowić na blachę i na woblera i nie było żadnego wyjścia.

O niczym to nie świadczy choć jak jesteśmy nad Sanem lub inną rzeczką to przynajmniej widać drobnicę. Może i pod tym względem też się zmieni. Na razie proponuję wyprawę nad tą rzeczkę z wędką chociaż nie jest to spacer ale widoki niepowtarzanie. Tytuł wpisu mówi o tym że natura da sobie radę tylko trzeba jej na to pozwolić. A zdjęcia które dołączyłem to potwierdzą.

Pozdrawiam.

               

 

 

 

Jedna wyprawa ale dwie rzeki

Na ryby ciągnęło mnie już od dłuższego czasu, ale z przyrodą nie wygrasz, a to lód za cienki to znowu Święta i Nowy Rok. Wreszcie na początku stycznia opłaciłem składkę i mogę połowić.  W tą sobotę od rana dzień się zapowiadał piękny jak na te porę roku to wiosna w zimie.

Słoneczko świeciło aż szkoda siedzieć w domu. Postanowiłem ,że podjedziemy nad Bukowe.(Wyjaśnienie dla Kolegów z innych Okręgów- Bukowa rzeka zaliczana do wód górskich-płynie w tunelu z olch,wśród lasów i pól woda czysta zimna dobrze natleniona .Należy do Okręgu Tarnobrzeg. Obowiązują zasady połowu jak na rzekach górskich.Rzeka zarybiana pstrągiem i lipieniem.Opiekun Koło Janów Lubelski).

A że z naszej bazy wypadowej jest niedaleko to po spakowaniu sprzętu gdzieś około 10/00 byliśmy nad rzeką. Postanowiliśmy obrzucić miejscówki sprawdzone z poprzednich lat gdzie zawsze można spotkać pstrąga.  Rzeka o tej porze nie była zbyt wysoka więc można na oko zauważyć miejscówki gdzie ten ,,kropkowany”” może siedzieć.

Jak zwykle dzika i niedostępna. A że tę rzekę znam od dziecka to i prościej i szybciej dotarliśmy na nią.  Założenie było takie, obrzucimy ciekawe miejsca porobimy kilka zdjęć i do domu na obiad.  Ja osobiście bardziej wybrałem się na spacer z wędką, ale Adam rzucał z pełną zadziornością i chęcią złowienia ryby.  Przeszliśmy od mostu w górę może 1km do 1,5 km, zero zacięć nie było nawet stuknięć w przynętę.

Łowiliśmy na woblery za którymi wychodziły pstrągi i to nie raz.Trudno zmęczenie robi swoje,nie chciało mi się przedzierać już przez chaszcze, postanowiliśmy podjechać nad Białą. Biała też rzeka pstrągowa trochę mniejsza. Wpada do Bukowej nie jest tak piękna jak Bukowa ale i jej nic z dzikości nie brakuje płynie wśród pól po brzegach rosą olchy i różnej maści krzewy. Kolega spinningista opowiadał że swego czasu kilka ładnych ryb wyjął. Przeszlibyśmy kilkaset metrów w górę i w dół od samochodu i postanowiliśmy wracać. Na Białej też bez brań. Ale widoki niezapomniane. Zresztą ocenicie sami po dołączonych zdjęciach. Pozdrawiam i zapraszam na spacer.

Ponieważ byliśmy tej soboty nad bukową i zrobiłem kilka zdjęć to ich dołączyłem do tego wpisu.

          

Jesienne miętusy cz. 2

Jesienne miętusy cz. 2

Obiecałem ostatnio, że opiszę następną wyprawę na jesienne miętusy,więc to czynię. W poprzednim opisie napisałem prawdę, bo sięgnąłem po przez siebie wyhodowane żywce. Oj dostało mi się. I koledzy mieli rację przepisy są po to by je przestrzegać. Tym razem pojechałem specjalnie wcześniej i złowiłem kilka oklei na łowisku, czyli w Sanie.

Opisując tą wyprawę zastanawiam się czy aby tym razem bym był też w porządku, bo syn mnie namówił na wędkowanie nad Tanwią. Chociaż chyba było by zgodnie z przepisami, bo te rzeki są połączone – Tanew jest dopływem Sanu. Za namową syna podjechałem nad Tanew, a tam światełek jak bym widział świetliki w lecie. Z jednej strony i drugiej naliczyłem ze sześć i to w tych najbardziej atrakcyjnych miejscach. Byłem totalnie zaskoczony, bo pogoda jak w lecie pomyślałem, że kto by się wybrał na miętusa w taką pogodę. A tu szok i myśl nie jesteśmy sami szaleńcy. Podszedłem bliżej, koledzy rzucają na żywca z gruntu. Zapytałem na co i zobaczyłem. Zagadałem chwilę i wycofałem się. Pojechałem na swoje łowisko, a było to już około 17- stej. Na szczęście na łowisku nie było nikogo chociaż tliło się ognisko czyli znak, że ktoś wędkował w dzień. Nawet mnie to ucieszyło, bo mieliśmy gotowy ogień tylko dołożyć do niego.

Rozłożyliśmy sprzęt i jak zwykle łowimy metodą gruntową tym razem na fileta.
Pogoda jak wcześniej pisałem piękna, to znaczy piękna na spacer, bo ciepło jak na tę porę roku i spokojnie niebo wygwieżdżone, a księżyc prawie w pełni. Chyba nic z tego pomyślałem i dorzucam drew do ognia.

Przez prawie trzy godziny nic się nie działo. Przerzucaliśmy wędki na prawo, na lewo z nurtem pod nurt. I nic. Wędki stoją jak zaczarowane. Około 20.30 Adam wyjął bez większych trudności i wyraźnych oznak o braniu pierwszego miętusa 37 cm. No nareszcie może coś się ruszy. Moje wędki dalej stoją bez ruchu coś tam drgnie, ale to chyba nurt. Trzeba sprawdzić te wędki pomyślałem i zacząłem zwijać. Nagle czuję opór i to jaki przyciągam zdobycz bliżej w świetle latarki, nie mogłem rozpoznać bo ryba robiła młynki. Podebrałem ją podbierakiem i dopiero na brzegu zobaczyłem ją w pełnej krasie. Był to miętus na oko oceniłem 50 cm po zmierzeniu 48cm. Piękny okaz jak na mój nie długi staż połowów tej ryby.

Dorzuciłem do ognia by podgrzać co nieco, bo rybki zaczęły brać to się trochę posiedzi, a nad wodą jeść się chce. Po kolacji w niedługim czasie syn złowił jeszcze dwa miętusy w tym jeden krótki.
Od czasu złowienia ostatniej ryby, posiedzieliśmy jeszcze z godzinę i zdecydowałem, że się zwijamy, bo ryby przestały brać a i zaczęło robić się późno. Do domu wróciliśmy zadowoleni no i z rybami oraz zdjęciami z wyprawy.

 

Jesienne miętusy

Jesienny miętus

W tym roku jesień jest nie typowa, długo było ciepło, a później mroźno. Nie ma szarug jesiennych i brzydkiej pogody takiej jak lubią jesienne miętusy.

To też nie sprzyjało wyprawom na miętusa. Akurat tydzień temu planowałem wyjazd na miętusa, było mroźnie, więc może woda się schłodziła i będą brania. Ale los człowieka jest taki jaki jest, nagle dostałem silnej gorączki no i trzeba było się kurować i cieszyć się widokiem płomieni ognia z kominka.
Ostatni piątek przed Świętem Zmarłych postanowiłem pojechać chociaż było w marę ciepło co tej rybie nie pomaga w żerowaniu.

Po pracy pojechaliśmy na nasza „Formozę”- domek na wsi. Tam też trzymamy sprzęt i auto na wyprawy wędkarskie. Mamy też staw, w którym mamy karasie i inne rybki przydatne na żywca i fileta.
Po złowieniu kilku rybek i zapakowaniu sprzętu, pojechaliśmy nad łowisko gdzieś po 17-stej, gdzie już zmrok się robił, więc szybko rozkładaliśmy sprzęt. Ja postanowiłem łowić na żywca, ustawiłem dwie wędki jedną zarzuciłem pod prąd z lewej strony, a drugą z prądem z prawej. Adam zarzucił na fileta i drugą na rosówkę. Na początku nic się nie działo wokół cisza ani jednego wędkarza. Słychać tylko jak bobry obrabiają wierzby. Dla zabicia czasu rozpaliłem ognisko i czekamy na brania. Gdzieś po 20-stej Adam melduje że ma rybkę, jest pierwszy miętus 39 cm, nie duży, nie mały, taki sobie. Po jakimś czasie sprawdzam moją wędkę tę pod prąd rzuconą no i jest mietusik taki 25-27 cm nie mierzyłem, bo wypuściłem, ale wziął na fileta.

Ponieważ było trochę adrenaliny więc postanowiłem podgrzać kiełbasę.
Było to pierwsze ognisko, ryby oraz smaczne kiełbaski, ale niestety pogoda nie sprzyjała braniom. Po zjedzeniu kolacji posiedzieliśmy jeszcze trochę bo do 22.00 i postanowiliśmy wracać. Myślę, że uda nam się tej jesieni jeszcze coś złowić większego. Pozdrawiam i być może opiszę następną wyprawę.

 

Miętus – łowienie w marcu

Czekałem na pierwszy marca z niecierpliwością. Pogoda w tym roku nieco inna niż rok temu, no cóż każda pora jest dobra gdy są chęci i chce się wyjść z domu aby poszukać dorszowatego. Miętus – łowienie w marcu
Zbierałem się do opisu tych weekendowych wypadów na miętusa i trochę jakoś nie bardzo mi to szło.
Dzisiaj jednak postanowiłem opisać co nieco co czynię. Zawsze chciałem sprawdzić czy w rzece Tanew w Ulanowie są miętusy. Postanowiłem przekonać się w tym sezonie. Wyjechaliśmy na t/z rekonesans do Ośrodka Szkoleniowo -Wypoczynkowego Tanew hotel ,,Galicja”.

Na przeciwko Hotelu jest zapora na rzece Tanew ale od lat nie używana. Przed zaporą w stronę ujścia jest próg za którym woda spada z impetem i nabiera szybkości.
Właśnie tam rzucając przynętę w oddali od zawirowań w spokojny nurt spodziewam się miętusa.
Z tym przekonaniem wróciłem do domu. W czwartek na cotygodniowym dyżurze w Kole moja przygoda z miętusem na Tanwi się skończyła.

Kolega Jarek Skarbnik świeżo po powrocie z Okręgu oznajmił że rejestry na wody Okręgu Zamość są nieważne bo niema porozumienia między Okręgami o wzajemnym wędkowaniu.
Chyba że w najbielszym czasie nasze dzielne Zarządy Okręgów się dogadają.
No cóż może nie jestem jeszcze doświadczonym wędkarzem w dziedzinie połowu miętusa ale mam klika zastępczych miejsc i tam postanowiliśmy pojechać w najbliższym czasie.

Wybraliśmy pewne miejsce gdzie jesienią miętusy brały i są na pewno bo niektórym darowaliśmy życie.
Przez Mistrzostwa w skokach narciarskich nasze wypady są opóźnione no ale w końcu dotarliśmy nad naszą ulubioną rzeczkę. Adam postanowił sprawdzić w dole za spiętrzeniem bo twierdził że miętusy z tych kamieni tworzących próg muszą wychodzić na żer. Ja zarzuciłem w górę z drugiej strony też z tą samą nadzieją. Po godzinie zasiadki Adam stwierdził że w dole rzeki jest zbyt niski stan wody i zmienia miejsce na stare wypróbowane. U mnie w tej godzinie był dwa brania ale puste zacięcia. Musiał się bawić jakiś podrostek. W końcu i ja postanowiłem zmienić miejsce. Zwinąłem sprzęt do auta i przejechałem w miejsce bliżej Adama.

Od nowa wyjmowanie sprzętu i zejście nad wodę. Doszedłem do rzeki a tu miła wiadomość jest dorszowaty pierwszy dzisiaj. Zrobiłem mu zdjęcie telefonem i właśnie jego widok dołączyłem do relacji z wypadu. Posiedzieliśmy jeszcze dwie godziny, ponieważ nie było żadnych brań a zimno zaczęło nas przenikać wróciliśmy do domu z nadzieją na lepsze brania w następny weekend.Pozdrawiam.

Rzeka Bukowa – pstrągi

Ta sobota okazała się pięknym dniem. Od rana nie padało i były przebłyski słońca. Szkoda siedzieć w domu. Wrzuciłem wędkę do auta i pojechałem nad moją ulubioną rzekę.

Rzeka Bukowa – pstrągi
Nad tą rzeczką spędziliśmy z rodziną piękne chwile. Było to dawno gdy dzieci były małe. Rzeka ta żyła a brzegi były oblegane przez ludzi kąpiących się i korzystających z cienia olch porastających brzegi. Bukowa bo o tej rzece mowa jest jedną z tych rzek, które znam dobrze bo przeszedłem ja kilka razy od Jastkowic pod Momoty w woderach. Jako młody początkujący wędkarz gdy Bukowa nie była wodą górską, łowiłem w niej piękne płocie,okonie,jelce.Trafiały się pstrągi i nawet lipień.W pewnym czasie rzeka ta została przegrodzona progami z kamieni prawie przy ujściu. Zrobiono z niej rzekę górską i pozostawiono samą sobie. Podejrzewam, że przegrodzenie progami to jest jedną z przyczyn tak małej ilości ryb w tej rzece. Na pewno spowodowało to spadek migracji ryb. Ryba może wejść tylko przy dużej wodzie w Sanie. Okoliczna ludność też nie stosuje przepisów PZW.
Wiem że PZW Tarnobrzeg od czasu do czasu zarybia ją pstrągiem potokowym. Jednak jest to kropla w morzu potrzeb.
W sobotę przeszedłem odcinek wzdłuż brzegu od mostu w Łążku w górę. Woda pieką, czysta nie za wysoka. Postanowiłem porzucać woblerem. Ja nie jestem spinningistą ale z wędką nad rzeką jakoś raźniej. Obrzuciłem kilka miejsc gdzie moim zdaniem powinien siedzieć kropkowany. W pewnym momencie podczas zwijania poczułem opór.Złowiłem pięknego pstrąg potokowy około 30 cm. Niestety wysoki brzeg i waleczność ryby zrobiły swoje. Rybka się spięła i tyle ją widziałem. Może to i dobrze bo nie miałem dylematu czy jej zrobić zdjęcie i wypuścić, czy zrobić zdjęcie i opisać jak smakowała usmażona.
Przeszedłem jeszcze trochę bo muszę powiedzieć nie jest to spacer alejką. Czasem trzeba się przedzierać, brzegi rzeki są porośnięte jeżyną i krzewami różnej maści. Mnóstwo powalonych drzew przez bobry . Ale piękne widoki i zmęczenie na świeżym powietrzu to jest to. Polecam bardzo wiem że w wodzie została ryba więc jest po co wracać. Pozdrawiam kolegów.

 

Pierwsza ryba

Dzisiaj trochę zelżało, a z resztom i tak planowaliśmy wypad na podlodówkę. Na łowisko dojechaliśmy w samo południe z nadzieją na gruby lód i kilka dziur w lodzie by nie robić nowych. Wiadomo zima to wieje i mrozi choć miałem nadzieję, że faktycznie będzie trochę cieplej i tak było zamiast minus 14 minus 6, ale wiało nie miłosiernie.
Lód szczęśliwie okazał się gruby jakieś 15 cm a otworów też było kilka. Dobry znak można bezpiecznie wejść. Mimo to zrobiłem kilka otworów bliżej brzegu z nadzieja na okonie. Zaczęliśmy łowić właśnie tu w moich otworach -przynęta ochota na mormyszce w kształcie łezki. Głębokość około 2,5- 3m. Po godzinie łowienia przeszliśmy na dziury po środku zbiornika.Ta sama metoda i te same przynęty. Głębokość jakieś 7m-źle się łowi, tym bardziej przy wietrze. Po kilkudziesięciu minutach Adaś ma branie no nareszcie jest rybka, okoń niewielki -jest pierwsza rybka, można wracać do domu bo nie o kiju. Łowiliśmy do 15-stej zmienialiśmy miejsca, ale to nic nie pomogło. Wróciliśmy do domu z nadzieją że za tydzień będą lepsze brania i lepsza zabawa.Ten pierwszy raz tego roku zaliczyliśmy na plus. Pozdrawiam .

Przyrząd do pieczenia kiełbasy

[p][strong]Przyrząd do pieczenia kiełbasy – widelec na stopce[/strong]
Tak nazywam ten pożyteczny przyrząd do podgrzewania kiełbasy i nie tylko. Za zgodą kolegi Zbyszka pragnę opisać ten niezbędny dla mnie i Niego przyrząd. Otóż kilkanaście lat temu Kolega poprosił mnie abym mu polutował coś takiego co mu ma służyć do podgrzewania kiełbasy na biwakach i wyprawach wędkarskich.
Wyraziłem zgodę, ale pod warunkiem, że dla mnie tęż coś takiego przygotuje. Kolega się zgodził. Ja polutowałem i służą nam już kilkanaście lat. Dzisiaj spotkaliśmy się na kawie i wspominałem,że przy okazji łowienia rybek zrobiłem kilka zdjęć i trzeba by to opisać może jakiś majsterkowicz skorzysta i zrobi sobie.
Opis jest krótki i prosty jak przyrząd.
Potrzebny jest :
a)pręt nierdzewny dn 8mm L-około 2mb,
b)pręt nierdzewny dn 3mm L-0,5 mb,
c) pręt sześciokątny dn 8mm L-3 cmb,
d) tulejka z otworem sześciokątnym dn 8 mm 1 szt,
e) rękojeść drewniana z otworem na pręt dn 30mm L-25- 30 cmb,
no i kolega spawacz do polutowania lutem twardym-mosiądzem.
A wykonujemy w ten sposób: pręt dn 8mm przecinamy na połowę, jedna część będzie służyć jako stopka druga jako widelec. Pręt na stopkę z jednej strony szlifujemy do szpica by łatwiej wchodził w ziemię.
Z drugiej strony w poprzek lutujemy tak jakby rączkę L-10 cm z tego samego pręta.
Na wysokości 3/4 lutujemy tulejkę do mocowania widelca i stopka już gotowa.
Widelec wyginamy z pręta dn 3mm zaostrzamy końcówki i lutujemy do pręta dn 8mm z jednej strony z drugiej lutujemy pręt sześciokątny, który będzie nam trzymał widelec w odpowiedniej pozycji i to co na nim założymy.
Od strony końcówki sześciokątnej nabijamy drewnianą rękojeść aby nas podczas grillowania nie parzyło.
Wszystko to przedstawię na zdjęciach. Mnie ten przyrząd służy ładnych kilkanaście lat jak napisałem wcześniej, a jaka dobroć dla przyrody bo nie szukamy patyków do podgrzewania kiełbasek.

Pozdrawiam i życzę smacznego.[/p]

Miętusy z rzecznej główki

Miętusy z rzecznej główki
W tym tygodniu nie mogliśmy pojechać na ryby w piątek. Dlatego gdy nadarzyła się okazja i warunki pojechaliśmy w niedzielę przed świętem 11 Listopada. Na łowisko wybrałem moją ulubioną główkę na Sanie.
Dotarliśmy na łowisko około 16/30 robiło się już ciemno gdy weszliśmy na główkę ze sprzętem. Na sąsiedniej główce ktoś palił ognisko i było słychać głosy. Więc nie jesteśmy sami. I bardzo dobrze zawsze to przyjemniej gdy się wie że ktoś jest jeszcze oprócz nas.
Szybko zarzuciliśmy wędki ja po lewej pod prąd Adam na końcu główki z prądem. Przynętą są filety z krasi.
Zacząłem się krzątać i rozpalać ognisko spoglądając na wędki.Drewno zawsze biorę z sobą bo gdy jest ciemno i mokro trudno o drewno no i szkoda czasu na poszukiwania. Pięknie widać na tle mroku świetliki na końcówkach wędek.
Przez moment widziałem ruch na mojej wędce ale to zignorowałem. Jadąc na rybki myślałem że dziś nie jest pogoda na miętusa temperatura jak na tę porę 7-8 *C. Na miejscu się okazało że woda trochę mętna i idzie w dół.
Wychodzę z założenia że każde doświadczenie jest potrzebne i nie ważne czy będzie ryba brała 100% czy nie.
Ważna przyroda i przygoda. Ogień już się pali siadłem wygodnie w fotelu jabłuszko na deser i można łowić. Widzę że rzeczywiście moja wędka drży. Podszedłem do wędki i czekam jak pociągnie to i ja nie będę dłużny i też pociągnę.
Jest ruch znowu bierze, zacinam i jest piękny miętus. Zmierzyłem ma 44cm piękna sztuka. Zarzucam wędkę z powrotom do wody i czekam. Syn trochę zdenerwowany się rusza przy swoich wędkach bo ja już coś mam a jemu nic nie bierze.
Po 15 -20 minutach ma i Adam rybę wprawdzie to rybka nie ryba ale wymiar ma miętus 32 cm.
No pięknie jak tak będą brały to dzisiaj napełnię pudełko po drewnie rybami. Godzina 19/30 dalej nic trzeba coś przekąsić i czekać dalej.
Postanawiamy że do 21/00 jak nie będzie brało to jedziemy do domu. Przez ten pozostały czas zmienialiśmy przynęty miejsca i nic. Widocznie taki mieliśmy limit, a tak miało być pięknie . No i było zdążyłem do domu na ,,Czas Honoru” wypiłem piwko i poszedłem spać z myślą o następnej wyprawie.
Pozdrawiam i dołączam zdjęcia.

  

Pierwszy miętus tej jesieni

W ubiegły piątek była piękna jesienna pogoda, ale wieczór zapowiadał się mroźny. Postanowiliśmy z Synem że pojedziemy połowić na naszej miętusiej rzeczce. A że z naszej bazy wypadowej – mowa tu o naszym domku na wsi jest nie daleko. Tak około 19 ale jeszcze przed zmrokiem byliśmy na łowisku. Po rozłożeniu sprzętu zarzuciliśmy na cztery wędki, dwie na fileciki i dwie na robaki czerwone. Ja od razu zabrałem się do rozpalania ogniska bo zaczęło robić się zimno a poza tym zaplanowałem kolację w plenerze czyli tradycyjną kiełbasę z patyka. Gdy rozpaliłem ogień zrobiło się już ciemno, ale przy ognisku ciepło i widno można zapomnieć po co się przyjechało. Po jakimś czasie zmieniamy przynęty i podrzucamy wydawało by się w jeszcze bardziej atrakcyjniejsze miejsce. No i nic, czas płynie pięknie niebo wygwieżdżone. Jest co ras mroźniej, widzę to po szronie na wędkach. Brań niema dalej. Robię się głodny zaczynam przygotowywać kiełbaski . Adam czuwa i obserwuje wędki-na razie nic nie bierze.
Gdy ja już zaczynam kolację Syn mówi że ma branie na fileta. Jest godzina gdzieś około 20/30. Zacina no i jest pierwszy marmurek tej jesieni tak go nazwałem i tak zostało. Rybka ponad wymiar o pięknych kolorach zrobiłem zdjęcie na pamiątkę. Jest nareszcie oznaka że już miętus żeruje no i że nasza wyprawa to nie tyko przyjemność zjedzenia kolacji przy ognisku,
ale coś więcej. Przez godzinę zmienialiśmy przynęty i miejsca ale nie było brań. O godzinie 21/30 zaczynam zwijać sprzęt jest mrozik bo wędki tak się skleiły że trudno je złożyć. Adam się ociąga, gdy ja jestem już gotowy do odejścia do auta on ciągle czeka na branie. Wreszcie po moim ponagleniu zaczyna zwijać. No i jest nawet nie widział brania miętus około 40 cm. Podczas holu i wyjmowania z wody spiął się i wpadł do wody. Żartowaliśmy że następnym razem przyjedziemy po pewną rybę. W aucie sprawdzam temperaturę jest -3 *C. Tak skończyła się nasza wyprawa po jesienne marmurki. Pozdrawiam serdecznie .