Podzielę się z Kolegami przygodą z pierwszej jesiennej wyprawy na miętusa. Wolne dni od pracy zazwyczaj spędzam z rodziną w domku na wsi i w ten piątek tak samo pojechałem. Podczas podróży Syn już nęcił że noce i dni są zimne i żeby wybrać się na miętusa. Ja byłem trochę oporny ale w końcu dałem się przekonać. Niech będzie posiedzimy 2-3 godziny i wracamy. Zapakowaliśmy sprzęt , przynęty i jazda na miętusią rzeczkę. Pojechaliśmy przed zmrokiem aby obejrzeć w naturalnym świetle łowisko. Rzeczka mało się zmieniła trochę mało wody ale są na niej dołki głębsze gdzie można się spodziewać brań. Wybraliśmy miejsca i przynęty do wody. Ja łowiłem na dwie wędki na jednej rosówka na drugiej filet. Adam podobnie. Po godzinie oczekiwań coś tam mi na wędce z rosówką szarpało podejrzewam że mały okonek się bawił. I nic więcej. Za jakiś czas w moją stronę podąża Adam i niesie coś na wędce. Gdy podszedł zobaczyłem piękny szczupak wziął mu na filecika a Syn prosi o dłuższe szczypce aby go odczepić z haka. Tego wieczoru posiedzieliśmy tak jak obiecałem prawie do 22-giej no i trzeba było wracać. Wracaliśmy z pewnym doświadczeniem że jeszcze nie ten czas na tą rybę. Ale w wędkarstwie jak w życiu do sklepu idziesz kupić jedno a wychodzisz zupełnie z czym innym.Tak i tu pojechaliśmy na miętusa a złowiliśmy szczupaka. Pozdrawiam kolegów serdecznie.