Tym razem o kiju

Piątek wieczorem postanowiliśmy sprawdzić nasze łowiska miętusów .Ponieważ było kilka dni ochłodzenia to siłą rzeczy miętusy powinny zacząć żerować.
Zajechaliśmy nad rzeczkę gdzie na wiosnę było kawał wody no i ryby brały. Złowione tam rybki wypuściliśmy więc teraz jedziemy jak do sklepu. Miejsce by się wydawało pewne. Na pewności się skończyło bo po przyjeździe na miejsce okazało się że wody w rzece tyle co kot napłakał i ogóle niema co się rozkładać na wędkowanie,
Szkoda San poszedł w górę i jest bardzo brudny .Gdzie jechać szkoda wieczoru.
Trzeba jechać na drugą pewną rzeczkę może tam będzie więcej szczęścia.
Na prosto przez las duktami jedziemy na następne miejsce też pewne. Już jadąc przez las zmrok zapadał tak że po przyjedzie na miejsce trzeba było używać latarek. Godzina 18/00  niebo pochmurne zimno jak na tę porę roku.
Zmontowaliśmy sprzęt i poszliśmy na nad wybrane miejscówki. Zmienialiśmy przynęty i miejsce połowu a brań zero. Posiedzieliśmy do 21/30 i trzeba się było zbierać.
Wyjazd i tak uznałem za udany. W prawdzie brań nie było ale czy zawsze muszą być. Sprawdziliśmy dwa miejsca, pooddychałem świeżym powietrzem, oderwałem się od TV same korzyści. Następnym razem będzie lepiej tylko dla kogo lepiej. Pozdrawiam